Odczyt nastąpił w dniu 15.01.2020 w Klubie Świadomego Rodzica
(artykuł w fazie roboczej, proszę o uwagi, opinie, pytania)
Część I – Najczęstsze niechciane mimowolne reakcje
Wyobraź sobie, że…
– Jesteście na łące. Kocyk, słońce, zapach ziół. Malec podnosi brudne rączki i wola: Mamusiu, zobacz! Po czym rozrywa dżdżownicę i radośnie oznajmia: Już umiem! Gwałtownym ruchem, z obrzydzeniem na twarzy uderzasz go w ręce, aby wytrącić mu rozdartego robaka. Wycierasz swoje skalane dłonie o trawę, patrzysz na zdumione Twoją reakcją dziecko, więc po chwili dodajesz: Co z Ciebie wyrośnie! Wyciągasz chusteczkę…
– Wracasz zmęczona z zakupami, odkładasz je w kuchni i zaintrygowana ciszą wchodzisz do pokoju dziennego, a tam Twoja latorośl ogląda program kulinarny o faworkach i przygotowuje ciasto na stole w pokoju gościnnym. Patrzysz na rozsypaną mąkę i grudki ciasta wdeptywane przez dziecko w nowy puszysty dywan. Czyś Ty zwariował!?! – pytasz pałając wściekłością…
– Jest w domu sporo gości, bez uprzedzenia wychodzisz do kuchni po keczup, a tam wyjątkowo usłużna córeczka (przed chwilą, przez gości chwalone za uczynność dziecko – świadectwo Twojej dobrej pracy nad wychowaniem), dopija resztki z kieliszków jakie wyniosła, aby je pozmywać. Puchniesz, nie możesz i nie chcesz nic z siebie wydusić, bo goście…
– Wychodzisz wynieść śmieci, a tu Twoje dziecko popala papierosa. Wołasz: Jeśli natychmiast nie rzucisz tego gówna to Ci… Tu zauważasz sąsiadkę patrzącą na Ciebie zdumionym wzrokiem. Przez myśl przelatują lata pracy nad wizerunkiem kulturalnego sąsiada…, więc kończysz: … nie pomogę w matematyce!!!
– Znowu pić? Ciągle chce się wam pić! Nie po to wyjechałam na wczasy, żeby teraz latać za waszą wodą. Jestem tu żeby się odstresować! Nie mam pięciu minut spokoju!!! Wylewasz żal z krzykiem…
– Mówiłam OOOGÓRRRKiii! Stoisz przed lodówką? To wiadomo, że kiszone! Po co bierzesz do ręki śledzie!? Czy śledzie wyglądają jak ogórki?! Czego stoisz jak słup soli!? Jak Cię strzelę to się ruszysz! – wyrwało się z Twojego gardła. Cały market wstrzymał oddech. Cisza. Słychać tylko brzęczące agregaty lodówek. Masz wrażenie, że wszystkie oczy są skierowane na Ciebie…
To nie Ty? Ufff… A czy są to znane scenariusze? Coś Tobie przypominają? Mogą mieć zupełnie inny przebieg, treść, ale jedno mają wspólne: są przykładami reaktywnego funkcjonowania. Szybkiego wyboru naszego umysłu: bodziec – reakcja. Zdarzenie (bodziec), którego kreatorem jest dziecko i natychmiastowa reakcja rodzica podyktowana złością. Dlaczego w takich sytuacjach z automatu włącza się złość? Bo taki mamy nawyk? Też.
Naszym gadzim praprzodkom złość (furia, wściekłość) była potrzebna głównie do odstraszania lub podejmowania akcji w celu obrony siebie i terytorium, a ssaczym także do obrony potomstwa, stada.
To skąd dzisiaj odruch jak do walki o przetrwanie, skoro nie ma takiego zagrożenia? Odpowiedzią jest „niezgoda”. Niezgoda na przekraczanie granic, niezgoda na czynienie nam zła, ranienie, okradanie… Nasz umysł zarówno przy zranieniu fizycznym jak i psychicznym aktywuje te same obszary mózgu, gdyż ma „niezgodę” na jedno i drugie. Stąd nasza wewnętrzna niezgoda na to co nas spotyka i dotyka, uruchamia system emocji związany ze złością. To nasze pierwotne „NIE!”
Aby lepiej zrozumieć siebie i swoje reakcje afektywne oraz to co wpływa, a często wręcz determinuje zachowania dziecka, warto wiedzieć, że są także inne emocje „odpalane” mimowolnie. Badacz Jaak Pankasepp, zajmujący się neurobiologicznymi mechanizmami emocji, wyróżnił siedem systemów związanych z emocjami.
Główne z tych systemów to: SZUKANIE (seeking) – ekspansja, dzięki której umiał wypatrzeć lub wywęszyć jedzenie i przeciwstawna mu WŚCIEKŁOŚĆ (rage/anger) – blokująca poszukiwanie, ale pozwalająca odstraszać od zdobyczy innych chętnych. Drugą parę głównych systemów stanowią STRACH (fear/anxiety) – instynkt pozwalający automatycznie zastygnąć w bezruchu lub uciekać i przeciwstawna mu PANIKA (panic/separation) – reakcja na psychiczny ból z powodu odrzucenia, mający determinować do trzymania się stada (bliskich).
Pozostałe, to systemy dodatkowe: TROSKA (care/nurturance) – instynkt opiekuńczy mający ochronić potomstwo i słabszych; CHĘĆ ZABAWY (play/joy) – redukujący nadmiar energii i pozwalający na badanie granic, stabilizujący hierarchię oraz doskonalący sprawność i techniki walki; POŻĄDANIE (lust/sexuality) – podstawowy instynkt dla zachowania gatunku.
Te instynktowne zachowania są „odpalane” przez neuronowy mechanizm emocji opisany w neurobiologii afektywnej. To głównie nimi kieruje się dziecko. Wiedz też, że dziecko ma niemal stale włączony system szukania. Zaciekawienie, spostrzeganie, poznawanie, sięganie i dotykanie, smakowanie, wąchanie…, są stale połączone z ośrodkiem nagrody. Zauważ, że z poziomu dziecka, korzystanie z tych systemów emocji to niekończąca się rzeka przyjemności z małymi meandrami, więc to nie dziecko, tylko Ty masz problem.
Szukanie – zaciekawienie, spostrzeganie,
poznawanie, sięganie i dotykanie oraz
smakowanie, wąchanie – doświadczanie,
są u dziecka stale, systemowo nagradzane.
Jeśli dziecko kierowane tą ekspansywną
aplikacją Ciebie drażni lub napawa lękiem,
kieruj żale do przodków, a nie do dziecka.
Czy to oznacza, że nie możemy nad dzieckiem zapanować? Nie. To oznacza, że nie możesz mieć pretensji do siebie, a tym bardziej do dziecka (i żadnej innej osoby), o to, że któryś z tych mechanizmów / systemów Tobie czy jej się uruchomił. Nie możesz mieć pretensji o to, że druga osoba i Ty też macie nosy, a nie trąby jak słonie, bo tak nas ukształtowała ewolucja. Zaakceptuj to (Karta życzeń i zażaleń u praprzodków).
Nie możesz też mieć pretensji do siebie, że odskakując przed spadającym z wysokiego piętra telewizorem, wpadasz na wózek z dzieckiem. Nie możesz mieć pretensji do siebie, widząc obce dziecko wbiegające za piłką wprost pod nadjeżdżający samochód zastygasz w bezruchu. Zaakceptuj to, że w krytycznych sytuacjach odskakujesz albo zastygasz w bezruchu. Ten mechanizm ma uratować Tobie życie. Tobie, a nie cudzemu dziecku (tak, to niehumanitarne). Jeśli natomiast wydarzenie nie było aż tak drastyczne, także zaakceptuj to co już się stało. Tego nie zmienisz.
To co można zrobić? Jak zapanować nad wybuchami stanów afektywnych gdy są i jak nie dopuszczać, gdy się zbliżają? A! Zrzucić na ewolucję!? Nic z tego. Ewolucja dostarczyła nam narzędzia, ale to my z nich korzystamy.
Jeżdżę trolejbusami, kolejkami, to nieomal obrazek codzienności, gdy dorosła osoba wyżywa się na dziecku (a to humanitarne?), przerzucając na nie swoje frustracje.
Zauważ, że nie przy każdej osobie pozwalamy sobie na “takie” szybkie reakcje. W obliczu osób silniejszych lub takich na których opinii nam bardzo zależy, zwykle potrafimy pohamować swoje zapędy. Zwykle, ale też nie zawsze.
To jak w sposób właściwy korzystać z ewolucyjnych narzędzi? Jak dostosować zachowanie do kontekstu? Jak wyjść z nawyku reaktywności i być proaktywnym? Ja polecam Adekwatne Myślenie Kontekstowe. Składa się ono z pięcioetapowego modelu:
Po pierwsze ODDECH. Weź parę głębokich oddechów. To pomaga ochłonąć i zapanować nad reaktywnym umysłem chętnym do działania „po nawykach” oraz rozluźnia i dostarcza bezcenny w tych momentach tlen.
Po drugie AKCEPTACJA. Zaakceptuj to co się stało i to, co w tym momencie czujesz. Całą falę przypływu emocji i to co po niej następuje: myśli, odczucia, drganie ciała, napięcia mięśni… Pozwól temu przepłynąć.
Po trzecie KONTEKST. Na tyle na ile to możliwe obejrzyj siebie w całej tej sytuacji. W otoczeniu, w zdarzeniu, oceń możliwości…Rozpoznaj emocję, która chce Tobą zawładnąć.
Po czwarte WYBÓR. Co robić? Czy powstrzymać się i wycofać z tej sytuacji całkowicie, czy dać sobie chwilę na ochłonięcie, czy odpuścić i powrócić do tematu w korzystniejszych warunkach, czy działać bezzwłocznie.
Po piąte WYKONANIE. Jak postanowisz tak zrób. To często trudny moment. Rozsądek swoje, emocje swoje, a Ty swoje… Gdy emocje ponownie biorą górę, zaczynasz od nowa: najpierw tlen, czyli oddech.
Jak to wyćwiczyć, aby w trudnych sytuacjach mieć „dobre nawyki”? Jak nauczyć się myśleć i postępować adekwatnie do kontekstu? W części drugiej (poniżej) proponuję parę przykładów zmiany reaktywnego (przedstawionego na początku artykułu) na proaktywny model funkcjonowania w podobnych momentach.
Część II – to co robić w sytuacjach, które wyprowadzają nas z równowagi?
Wracamy do części o działaniach mimowolnych. Gdy dziecko jest w jednym z mimowolnych systemów emocji, (przypomnę: szukanie, wściekłość, strach, panika, troska, chęć zabawy lub pożądanie), to nie dlatego, że robi Tobie na złość albo chce sprawić Tobie przykrość. Te działania podyktowane jego naturą – naturą dziecka.
Zauważ, że większość z tych emocji jest pozytywna, a do tego to właśnie w tych pozytywnych dziecko przebywa najczęściej. Im jest starsze, tym jest w nich mniej, a wzrasta czas przebywania w pozostałych, choć niechcianych. To kto mu to potem psuje?! (Hmmm, zaraz. Kto NAM to popsuł?)
No cóż, doświadczenia rodzica mogą być inne od doświadczeń dziecka, a przeświadczenia rodzica o swojej racji, to miecz amputujący ciekawość doświadczania, bawienia się przy każdej możliwej okazji, sięgania po bliskość i nie tylko.
Kilka przykładów od których zacząłem ten artykuł, to kropla w oceanie codziennych reakcji rodziców na zachowania swoich dzieci. Bywało, że miałem podobne. Bywało… i kropka – czas przeszły. Nie mam poczucia winy o to, że wtedy nie posiadałem dzisiejszych kompetencji. Nie będę miał także pretensji do siebie, gdy przy jakiejś okazji znowu „odpali” mi się stary schemat i „popłynę” .
Rozwój osobisty, nie polega na karaniu siebie,
za podjęte decyzje i sposoby ich wykonania,
tylko na akceptowaniu tego co się przydarza
i czerpaniu przyjemności z każdej próby
wprowadzania w życie nabywanych umiejętności.
Jak miałbym nauczyć tego dzieci, nie umiejąc zastosować tej kompetencji wobec siebie? One i tak będą naśladować to co robię, a nie czynić to co mówię, że należałoby.
I tak, pomału, znowu wracamy do siebie. Czyli co w takich sytuacjach? Od czego zacząć? NAJPIERW TLEN. Nawet jeśli to demoniczny dramat, to Twoim zadaniem jest wyjąć dziecko z takiej emocji , a nie zatapiać się w tej emocji wraz z nim!
Jeżeli same oddechy nie wystarczą, w zależności od kontekstu, możesz pomóc sobie techniką TRE – na przykład potupać, potrząść ciałem, strzepać „wodę” z dłoni… Jeśli jest to miejsce publiczne, zrób to, co możesz w danej chwili zrobić bez poczucia wstydu.
Strzepnij z siebie tę „złą energię” i przełącz się na Adekwatne Myślenie Kontekstowe. Jeśli poćwiczysz je choćby miesiąc, to przełączenie przyjdzie z łatwością. Teraz spójrz na to zdarzenie z poziomu dziecka i wybierz właściwszą drogę. Dla przykładu, „naprawimy”, scenariusze wcześniej wybranych zdarzeń:
– Jesteście na łące. Kocyk, słońce, zapach ziół… Malec podnosi brudne rączki i wola: Mamusiu, zobacz! Po czym rozrywa dżdżownicę i radośnie oznajmia: Już umiem! Bierzesz kilka oddechów (oddech) i potwierdzasz: Rzeczywiście (akceptacja). Widzę, że sprawiło to Tobie dużą radość. (kontekst). Odłóż robaczka i pozwól, że wytrę Tobie rączki. Wyciągasz chusteczkę, zyskujesz na czasie, pilnujesz oddechu, nadal uspokajasz się. Gdy odzyskasz spokój, możesz zająć się (wybór) edukacją dziecka, typu: synku, powiedz (wykonanie) rozrywanie czego sprawi Ci także dużą radość, bo nie wiem czy wiesz, ale robaczka to może boleć. Co chciałbyś spróbować rozerwać? Może źdźbło trawy? Zobacz jak wysuwa się gdy delikatnie trzymasz obie strony. Na koniec nagroda, zagryź tę końcówkę i posmakuj. (…) Tak, słodka. …
– Wracasz zmęczona zakupami, odkładasz je w kuchni i zaintrygowana ciszą wchodzisz do pokoju dziennego, a tam Twoja latorośl ogląda program kulinarny o faworkach i przygotowuje ciasto na stole w pokoju gościnnym. Patrzysz na rozsypaną mąkę i grudki ciasta wdeptywane przez dziecko w nowy puszysty dywan… Łapiesz oddech, następny (oddech) i następny, zamykasz oczy (akceptacja) …, Dzień dobry. Powoli odwracasz się odstawić siatki. Idziesz do łazienki i robisz szybkie TRE (powrót do oddechu) . Gdy jesteś na tyle spokojna by racjonalnie rozmawiać (akceptacja), wracasz (wybór). Widzę (kontekst), że przygotowujesz ciasto? A co to będzie? (wykonanie) (…) Co się stało, postanowiłeś je upiec? (…) Och, dziękuję, że o mnie pamiętałeś. W zamian, pomogę Tobie przy sprzątaniu? (…), To może najpierw zwiniemy dywan, abyśmy mieli później mniej tego sprzątania? (…) Jak mogę Tobie pomóc przy tych faworkach? (…) Podążasz za dzieckiem….
– Jest w domu sporo gości, wychodzisz z pokoju i bez uprzedzenia wchodzisz do kuchni po keczup, a tam wyjątkowo usłużna córeczka (przed chwilą, przez gości chwalone za uczynność dziecko – świadectwo Twojej dobrej pracy nad wychowaniem), dopija resztki z kieliszków jakie wyniosła aby je pozmywać… Bierzesz oddechy (oddech) (akceptacja) i pytasz: Sprawdzasz czy smaczne (kontekst)? I jak? (wybór) Podchodzisz, (wykonanie) przytulasz i opowiadasz swoje lub cudze znane doświadczenie: Ja kiedyś też tak testowałam, ale u mnie skończyło się to wymiotami i kacem… I co smakuje? Wiesz, te kieliszki…, to nie higienicznie tak po innych. Proszę, jak gości nie będzie w domu, przypomnij mi, to się umówimy na jakiś dzień w tygodniu i (zależnie od wieku) posmakujemy różnych trunków razem. Co Ty na to? …
– Wychodzisz wynieść śmieci, a tu Twoje dziecko popala papierosa. Bierzesz trzy oddechy (oddech) (akceptacja) i pytasz: Ty tak na poważnie czy tylko dla zabawy? (kontekst) (…) (wybór) Mi udało się schować przed ojcem, (wykonanie) i jakby do siebie) ale to i tak było bez sensu. Kontynuujesz spacer z wiaderkiem do śmietnika. Witaj sąsiadko, zwracasz się do idącej kobiety, ładna pogoda…
– Znowu pić? Bierzesz trzy oddechy…, (oddech). No tak, pić (akceptacja, kontekst). Jak wychodziliśmy z pokoju, zapomnieliśmy zabrać wodę. (wybór) Co można następnym razem (wykonanie) zrobić, żebyśmy pamiętali o zabraniu wody? …
– Mówiłam OOOGÓRRRKiii! Stoisz przed lodówką? To wiadomo, że kiszone! Po co bierzesz do ręki śledzie!? Czy śledzie wyglądają jak ogórki?! – Bierzesz trzy oddechy. (oddech) Uch!!! – wydajesz okrzyk rozprężający, …ale mnie to rozzłościło! (akceptacja) Czuję straszną złość! (kontekst) A Ty jak się czujesz? (…) Widzę, że jesteś przestraszony? (…) Co możemy (wybór) w tej sytuacji zrobić? (…) Spróbujmy (wykonanie) się do siebie przytulić, i zaczniemy od nowa? Co Ty na to? (…) Które z kiszonych ogórków wydają się Tobie smaczniejsze, te w kubełku czy te w woreczku? …
Oczywiście przykłady samych rozwiązań można mnożyć. Istotą jest to aby nauczyć się – wcielić – dostrzegać moment, w którym emocje zaczynają brać górę. Na początek, wielokrotnie zdarzy się to post factum, później jednak będziesz zauważać to coraz wcześniej, aż dojdziesz do wprawy w dostrzeganiu tej fali zanim pojawi się grzywa – spienienie. To tylko kwestia wprawy.
Na zakończenie pozwolę sobie przypomnieć. Nauka, która nie sprawia przyjemności, nie jest nauką. Pamiętam. Też pochodzę z pokolenia gdzie bito linijką i straszono rodzicami. Nie mam do tamtych nauczycieli o to pretensji. Intencje mieli dobre, a stosowali metody takie, jakie znali. Wtedy nauczyciele nie wiedzieli, że te metody pozornie działające, przekładały się na długotrwałe zniechęcanie do nauki.
Nie mam też pretensji do siebie o to, że czasem się na siebie pozłoszczę. Na przykład na to, że nie robię „CZEGOŚ” tak jak bym chciał (teraz sam jestem dla siebie nauczycielem). Gdy dostrzegę taką złość, to biorę oddech albo kilka, akceptuję ten stan, przyglądam się swojej złości, zadaniu, myślom, całemu kontekstowi, dokonuję wyboru, po czym wykonuję kolejne kroki, aby zgonie z wyborem podjąć się bieżącego doskonalenia robienia tego „CZEGOŚ” lub delegowania w czasie tej nauki.
Zawsze jest okazja do ćwiczenia skutecznego i adekwatnego do kontekstu funkcjonowania.
Gdy powracam do zadania, szukam w nim przyjemności. Najczęściej ją znajduję, czego i Państwu (tu czytelnikom) serdecznie życzę.
Andrzej Marian Kubiak
P.s.: “Gdy pierwszy raz leciałem samolotem, ku mojemu zdumieniu Pani stewardesa udzielając instrukcji podczas pokazu przed startem nakazywała, aby rodzic / opiekun założył maskę tlenową najpierw sobie, a potem dziecku. Zaraz po pokazie zajrzałem do instrukcji z przekonaniem, że się pomyliła. Niestety, a raczej stety, miała rację. Tu przewartościowałem mój błędny humanitaryzm i uznałem, że Pani ma rację, a „lekcję” zapamiętałem trwale.”
– stąd tytuł serii “Najpierw tlen” – cytat z art. “Świadomy rodzic, czyli…?”
Tak, już wiem że w procesie nauki, stosowawszy do tego , przy świadomym przeżywaniu emocji „nagłych” to a ciągu jednego dnia kilka razy można dojść do wykonania niezamierzonego treningu oddechowego Wima Hoffa, albo doświadczyć hiperwentylacji. 🤣
„Po czwarte” i „po piąte” – są emocje toczące się i nawracające, które wręcz żądają WYBORU i Wykonania – konsekwentnego, dla dobra.
Ale coś stoi w opozycji. Jest opór.
A emocje się tłoczą i ściskają …
Bum!
Bardzo wartościowa instrukcja warsztatowa w tym artykule.
Dziękuje Andrzeju. 🙏