Odczyt nastąpił w dniu 15.04.2020 w Klubie Świadomego Rodzica
(artykuł w fazie roboczej, proszę o uwagi, opinie, pytania)
Gdy przychodzi ten najtrudniejszy moment, gdy granice jednej lub obu stron zostały wielokrotnie pogwałcone tak, że nie ma mowy o dalszym życiu pod jednym dachem, jedna ze stron, a czasem obie decydują: KONIEC!
Od tego momentu zaczyna się najświatlejszy, a czasami najczarniejszy scenariusz. Jedni partnerzy starają dogadywać się i współpracować w kierunku zapewnienia obojgu równoważnych warunków i kosztów wyjścia ze związku, inni drapieżnie starają się jak najwięcej wyszarpnąć dla siebie. Jedni biorą swoją część odpowiedzialności za to, że ich związkowi nie wyszło, inni obarczają winą i odpowiedzialnością za klęskę stronę drugą. U jednych kwitnie przyjaźń i dalsza współpraca w kierunku wychowywania dzieci, u drugich pojawiają się sądy, nachodzenia, szarpanina emocjonalna i wciąganie w nią dzieci.
Czy ci drudzy rodzice są tak bezduszni, że wciągają w swoje problemy dzieci?
Zwykle nie zdają sobie z tego sprawy. Zaaferowani sytuacją, kierowani skrajnymi emocjami, często też prowokowani i podpuszczani przez środowisko, są jakby zaślepieni. Obarczanie drugiej strony winą i starania o wyszarpnięcie jak najwięcej, wspierane przez innych członków rodziny i przyjaciół, prowadzi do wojny, w której koszty się nie liczą. Ruiny i zgliszcza emocjonalne pozostające po tym co przeżywają ich dzieci, nie mają tu znaczenia. Tego nie widać, a składniki majątkowe tak, widać.
Na szczęście coraz częściej mamy przykłady w miarę zgodnych rozstań. Wzrost poziomu kultury społecznej, zwykle jest wprost proporcjonalny do wzrostu poziomu wykształcenia, a tu odnotowujemy ogromny progres w naszym kraju. To z kolei, statystycznie przekłada się na lepszą jakość relacji i komunikacji wewnątrz rodziny.
Jednak nie neutralizuje to problemu z jakim boryka się ich dziecko. Jego obraz świata, w którym rodzice nie radzą sobie ze sobą jest bardzo zniekształcony. Konstrukt psychiczny dziecka może w tej sytuacji sporo ucierpieć.
To po czym poznać, że trzeba z dzieckiem iść po poradę?
Destruktywne zmiany w psychice dziecka, jeśli nie są skutkiem traumatycznych zdarzeń, to powstają w wyniku długotrwałych, powtarzających się, negatywnie wpływających na nie kontekstów. To powoduje, że nie zawsze są od razu zauważalne. Podobnie ze zmianami w zachowaniu. Dlatego zalecam wizytę u psychologa zaraz po podjęciu decyzji o rozwodzie, nawet jeśli dziecko zachowuje się normalnie. Niezależnie od tego co o atmosferze w domu i o zachowaniach dziecka myśli/mówi oboje z rodziców.
Zwykle rodzice idą po porady psychologiczne, gdy jest źle. Gdy dziecko sprawia kłopoty i są skargi z przedszkola czy ze szkoły. Te dzieci, które stają się w tym okresie nawet grzeczniejsze, zdaniem rodziców w ogóle nie wymagają pomocy psychologicznej. W rzeczywistości to ugrzecznienie może być tylko kurtyną zasłaniającą problem dziecka. Dlatego uważam, że czekanie, aż coś się stanie, to narażanie dziecka na zaburzenia emocjonalne.
Jak to możliwe?
Odbiegnę od najczęstszych typologii psychologicznych i podam cztery przykłady ścieżek jakie w takich sytuacjach może obrać dziecko: buńczuczność, chorowitość, nieporadność, przedsiębiorczość.
Dziecko buńczuczne – to częsty przykład, dziecko stwarza sytuacje, w których jego problemy, stają się „wspólnym wrogiem” dla rodziców. Drobne niepowodzenia, np. brak odrobionej pracy domowej z powodu kolegów, którzy nie dotrzymali zobowiązań; podarte ubranie w szarpaninie, jako obronie koniecznej lub obronie słabszej koleżanki; stronniczość i zawziętość Pani wychowawczyni czy nauczycielki, etc. Dziecko nieświadomie, co jakiś czas swoimi problemami odwraca uwagę od sporu, na co łapią się rodzice.
Gdy takie rozwiązania okażą się skuteczne, dziecko może iść w brojenie, niszczenie mienia, bijatyki, kłótnie z nauczycielami, a nastolatka/-ek nawet w używki i drobne przestępstwa. Koszty jakie ponosi dziecko – same robiąc sobie krzywdę, nie mają tu znaczenia, ważne, że rodzice podejmują wspólne działania – czyli łączą się, więc zdaniem łudzącego się dziecka, rozpadu nie będzie.
Dziecko chorowite – to dość destruktywne dla dziecka rozwiązanie, ale tym co przyczyni się do współpracy rodziców może być jego słabnące zdrowie. Może ono coraz częściej chorować, gwarantując tym samym odsunięcie na bok problemów partnerskich, w których utkwili rodzice. Mając wspólne zmartwienie nad zdrowiem dziecka, rodzice zapominają o waśniach i jednoczą siły.
To rozwiązanie na poziomie somatycznym może skutkować coraz poważniejszymi chorobami i powikłaniami, nawet prowadząc do trwałych uszkodzeń organizmu dziecka. Zwracam uwagę na to rozwiązanie, gdyż dla rodziców jest niezauważalne, a nawet jeśli, to rzadko łączą oni kontekst chorowitości dziecka z kontekstem sporów jakie toczą.
Dziecko nieporadne – jest kolejnym, nieomal niewidocznym dla rodziców sposobem. Może to być spowolnienie, a także zatrzymanie w rozwoju – dziecko w niektórych kontekstach jakby słabiej sobie radzi, co powoduje, że rodzic nieświadomie zaczyna je wyręczać. Niezauważalne na przestrzeni dni, miesięcy…, pojedyncze epizody niezręczności i braku samodzielności dziecka, prowadzą do nadopiekuńczości ze strony rodziców.
W dalszej fazie oprócz spowolnienia i zatrzymania rozwoju naturalnych umiejętności jakie posiadają jego rówieśnicy często pojawia się nawet regresja. Gdy rodzice (lub jedno z nich) przez nadmierną opiekę nie dają mu dorosnąć, niezauważalnie uzależniają je od siebie. „Robią z niego” bezradne i niesamodzielne „popychadło”, które staje się słabsze, bardziej zależne od innych. Tak, także od rodziców i ich wspólnych wysiłków i o to tu chodzi. O ich wspólny wysiłek, bo jedno sobie z dzieckiem nieporadnym nie poradzi.
Dziecko przedsiębiorcze – to bardzo grzeczne dziecko. Bardziej samodzielne od innych, pomocne, także wobec młodszego rodzeństwa, zaangażowane w sprzątanie, gotowanie czy inne sprawy domu. Według rodziców nie potrzebujące pomocy z ich strony. W ocenie środowiska uczynne, miłe i zgodne. Ot, dobre dziecko z normalnego domu.
W czym problem, skoro go nie ma?
To, że rodzice problemu nie widzą, nie oznacza, że go nie ma. To zamiana ról, w której dziecko bierze na siebie obowiązki rodziców, w tym opieka nad „słabszym” rodzicem, rodzeństwem (parentyfikacja) albo samo opiekuje się sobą.
Pamiętajmy, że w pierwszej kolejności to dziecko potrzebuje dostawać uwagę, wsparcie, troskę – opiekę, a nie wyręczać w tym rodziców, którzy powinni mu to zapewnić. Gdy nie otrzyma tego od nich w tym okresie, to w dorosłość wyruszy z deficytem tych składników.
To jak rozwodzący się rodzice powinni zadbać o dziecko?
Podzieliłbym to na trzy fazy: przed, w trakcie i po rozwodzie:
Przed rozwodem – to bardzo ważny moment. Należy pamiętać, aby nie mówić przy dziecku o chęci podjęcia takiego kroku, dopóty, dopóki nie zapadnie ostateczna decyzja. Takie przedwczesne zastraszanie partnerki/partnera w obecności dziecka, budzi w nim lęk o jego byt – o to co nieznane i niewyobrażalne. Im krócej taki „Miecz Damoklesa” nad nim wisi, tym lepiej dla jego psychiki.
Gdy już zapadnie ostateczna decyzja, należy uświadamiać dziecko, że to nie jego wina, ale też nie obwiniać drugiej strony za rozpad. Zapewniać o tym, że to im nie udało się ze sobą. Mówić (mężczyźni: MÓWIĆ!), mówić, że każdy z rodziców nadal je kocha. Być czułym i wspierającym.
Najlepiej oboje rodziców razem, na tyle na ile to możliwe, powinni wytłumaczyć dziecku co to jest rozwód i co to oznacza dla dziecka. Co z nim będzie, gdzie zamieszka, czy będzie mogło spotykać drugiego rodzica i jak często, kto zawiezie je teraz na basen, a kto na inne zajęcia. Przygotować dziecko do nowej sytuacji, zanim nasłucha się od postronnych osób o zagrożeniach płynących z rozwodu i spotęguje w sobie lęk.
W trakcie rozwodu – zachęcać dziecko, aby mówiło o tym co czuje i pytało o wszystko co budzi jego wątpliwości. Starać się odpowiadać konkretnie za każdym (nawet setnym) razem. Dołożyć starań, by być rzetelnym i punktualnym wobec dziecka, gdyż lęku przed niepewnością i porzuceniem już i tak ma w nadmiarze.
Przekazać dziecku, że to trudna, ale przemyślana i nieodwołalna decyzja. Postarać się, aby dziecko jak najmniej uczestniczyło w trakcie wyprowadzania się rodzica z domu. Dla dziecka to często traumatyczne przeżycie. Dziecko w naturalny sposób będzie nadal próbowało Was łączyć. Należy zniechęcać dziecko (także później) do takich prób i do tworzenia ułudy, że będzie jak dawniej.
Po rozwodzie – najważniejsze, to nie robić z dziecka powiernika, ani koalicjanta. Nie obarczać go swoimi żalami i emocjami, ani nie dopytywać co u drugiego rodzica w domu. Nie utrudniać kontaktów z drugim rodzicem i zwracać uwagę co i w jaki sposób komunikujesz drugiemu rodzicowi podczas przekazywania dziecka.
Nawet, jeśli widzisz, że dziecko przed drugim rodzicem ucieka i chowa się „za opiekunkami” w przedszkolu, albo odbierasz je od drugiego rodzica brudne lub głodne, to nie oceniaj tej sytuacji przy dziecku. Wzburzenie i pomysły na temat drugiego opiekuna zachowaj dla siebie i jeśli trzeba działaj systemowo, a nie emocjonalnie. Nie psuj dziecku spotkania z drugim rodzicem, ono potrzebuje Was oboje. Wzięliście rozwód ze sobą, a nie z dzieckiem.
Często też obserwuję jak rodzice rywalizują między sobą o miłość dziecka, jednocześnie manipulując jego opinią na temat drugiej strony i jej rodziny. Wypytują o to co dzieje się w drugim domu, wyczekując wieści o tym, że im się nie wiedzie i dokopują sobie przy każdej okazji. Dziecko nie jest pionkiem w grze.
Ono potrzebuje pełnych rodzin, z ciociami i dziadkami jak dotychczas, niezależnie od tego co Ty o nich myślisz i z jakimi odczuciami je łączysz. Dziecko ma prawo kochać i czuć się kochane przez wiele osób. Gadanie na drugiego rodzica i jego rodzinę, obrzucanie negatywami obciąża dziecko i stawia je w dwuznacznej, bardzo niewygodnej sytuacji, zbyt obciążającej dla psychiki na jego poziomie rozwoju.
A propos rozwoju, czego w tej sytuacji potrzebują dzieci w różnym wieku?
Dziecko do 3-go roku życia, potrzebuje jak najlepszego samopoczucia matki, bo to ono wpływa bezpośrednio na poczucie bezpieczeństwa dziecka; między 3 a 5, potrzebuje przytulania, pocieszania i bliskości rodzica; między 5 a 9 – regularności w spotkaniach z drugim rodzicem i wspierania w kontaktach przyjacielskich oraz realizowaniu zajęć pozalekcyjnych, a także stałych domowych obowiązków; 9 a 12 – potrzebuje akceptacji i zrozumienia własnych przeżyć i emocji bez odrzucania, osądzania czy opiniowania ze strony rodziców.
Dziecko w każdym wieku potrzebuje uwagi, przytulenia, zrozumienia, empatii i asertywności. Takiej prawdziwej asertywności, na której opiera się asertywna monitorowana komunikacja (AMK).
A co w sytuacji, gdy drugi rodzic nie widzi potrzeby zmian swoich zachowań przy dziecku?
Nie odpowiadamy za drugiego rodzica, ani też nie uzależniamy od niego własnych działań. „Róbmy swoje”, bez stawiania oczekiwań wobec drugiej strony. Niespełniane oczekiwania, prawdopodobnie były jednym z głównych źródeł Waszego konfliktu, więc już wiesz, że to nie zadziała. Nie trać na to energii i nastroju. Twoja pogoda ducha to balsam dla duszy Twojej i Twojego dziecka.
Każde z rodziców zapewni tyle ile zapewni,
da od siebie dziecku tyle ile da.
Nie wiemy ile i co dziecko z tego weźmie,
ale wiemy ile my daliśmy we własnej ocenie
i to się liczy!
Czy rozwód zawsze oznacza klęskę dla dziecka?
Z jego poziomu tak. To niezrozumiała przegrana jego stada. Inaczej jednak postrzegają to zagadnienie badający je psychologowie.
Wskazują oni, iż sam rozwód nie tylko nie oddziałuje na dziecko szkodliwie, a wręcz może stanowić ulgę. To długotrwałe spory, awantury, oskarżenia i robienie sobie przykrości między rodzicami tworzą atmosferę, w której dziecko cierpi najbardziej. Rozwód często jest „skalpelem przecinającym narastający wrzód”.
A co w sytuacji, gdy rodzice budują nowe związki i pojawiają się nowe dzieci?
Jeśli rodzice są uważni na to, aby w miarę jednakowo traktować dzieci, to jest szansa, że dziecko przejdzie taki etap bez większych kosztów emocjonalnych. Pamiętajmy jednak, że głównym zagrożeniem w rodzinach patchworkowych jest nadmierne skupienie nad ich wspólnym – nowym – dzieckiem. Jeśli do tego pozostałe dzieci są postrzegane przez pryzmat niepowodzeń jakich rodzice w tamtych związkach doświadczyli, to kłopot gotowy.
Drugim czynnikiem, może być samo postrzeganie siebie w rodzinie jakiego dokonuje dziecko. Może ono nawet zwiększoną uwagę naturalnie poświęcaną młodszemu rodzeństwu, interpretować jako zwiększona przychylność w stosunku do dziecka „chcianego”, bo wspólnego obojga zajmujących się domem rodziców. To może prowadzić do rywalizacji lub odsuwania się od rodzeństwa.
Zdarza się także, że dzieci z nowych związków, wykorzystują pochodzenie przeciwko rodzeństwu z innych rodziców, traktując je jako gorsze, mniej uprawnione i nie w pełni zasługujące na profity. Dla własnych korzyści, prowadzą do zdeprecjonowania tamtych głównie w oczach rodzica, który nie jest rodzicem biologicznym i w oczach dalszej rodziny z jego strony.
Dlatego szczególnie ważna jest tu praca nad poczuciem wartości dziecka i jego równości wobec innych dzieci. Nad jego odczuwaniem miłości od „nowych” rodziców oraz odpowiedniego wsparcia szczególnie przy niepowodzeniach. Taka wspierająca obecność dziadków, wujków i cioć, wychowawców i nauczycieli, połączona z taktowną troską da mu poczucie bycia dla innych ważnym i napełni dziecku akumulator wartości własnej.
Sporo tych zagadnień. Jak widać rozwód rodziców to dla dziecka bardzo złożony problem.
Tak, dlatego po raz kolejny apeluję o nie bawienie się w psychologizowanie. Zbyt często trafiają do mnie osoby, które w dorosłym życiu borykają się z problemami jakie zafundowali im rodzice przez dyletantyzm i niechęć do specjalistów…, ale o tym w kolejnym artykule z tej serii.
Namawiam, aby nie słuchać radosnych autorytetów i innych osób które przez rozwód przeszły, bo każdy rozwód, każda rodzina i każde dziecko są inne. Ich tendencyjne interpretacje mogą przynieść więcej szkody, niż pożytku. Zaś bierne czekanie na pojawienie się objawów u dziecka, to wpuszczanie go w nieznany świat zagrożeń, lęków i traum. Ponadto, nawet jeśli pojawią się symptomy problemu u dziecka, to pamiętajmy:
Rodzic, nie znając zagadnień z zakresu
psychiki dziecięcej, zamiast pójść po diagnozę
do specjalisty, zwykle nieświadomie, błędnie
interpretuje negatywne zachowania dziecka,
przez co swoimi reakcjami na nie, może
przyczyniać się do pogłębiania tego problemu.
Dlatego po raz kolejny, niezależnie od widzialnych czy niewidzialnych objawów zmiany w życiu dziecka jaką jest rozwód, namawiam do rutynowych wizyt obojga rodziców (razem lub chociaż osobno) z dzieckiem u psychologa, co najmniej od momentu podjęcia decyzji o rozwodzie.
Andrzej Marian Kubiak