Odczyt nastąpił w dniu 18.11.2020 w Klubie Świadomego Rodzica
(artykuł w fazie roboczej, proszę o uwagi, opinie, pytania)
Czy w psychologii lub pedagogice istnieje taki termin jak wychowanie pokrętne?
Nie. To moja osobista próba, semantycznego zobrazowania stylu wywierania wpływu na dziecko, poprzez komunikowanie manipulacyjne – jak to określa E. Berne. Zwykle nie jest on wyodrębniany w opracowaniach dotyczących wychowania, tylko jest wplatany w styl surowy i pobłażliwy, często jako bierna odmiana.
Ja jednak pozwolę sobie na wyodrębnienie i zwrócenie szczególnej uwagi na ten styl z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego, że niesie za sobą określone – negatywne dla dziecka – skutki. Po drugie, rzadziej lub częściej, korzystamy z tego stylu na co dzień. Po trzecie, działa frustrująco na całe otoczenie, ale także na emitera, czyli osobę wysyłającą takie komunikaty. Po czwarte, prowokuje do niekontrolowanych zachowań agresywnych.
Ot, taka zabawa w kłusownika, który podkłada ludziom wnyki wyczulone na afekty. Mała nieostrożność afektywna, na przykład ze strony członka rodziny i … „Mam cię”!
Piszesz, że korzystamy z tego stylu na co dzień. Dlaczego?
Bo jest atrakcyjny. Wynika to z tego, że łatwo jest się wymiksować z tego co się powiedziało i odsunąć od siebie odpowiedzialność. Nieetyczne? Hmmm…
W jakimś zakresie tak. Skoro cwaniactwo i kuglarstwo nie są mile widziane, to dlaczego stosujemy je w naszym rywalizacyjnym świecie? Otóż, zwykle jest ono tak zawoalowane, że trudno jest je dostrzec, a co dopiero ujawnić. W wielu środowiskach, niestety także tych, które mają duży wpływ na zachowania społeczne, jak celebryci, ten styl stanowi pewien element gry. Wygrywa ten, kto „przecwani” innych.
Na codziennym, subtelnym poziomie, komunikowanie manipulacyjne jest trudne do wychwycenia. Przyłapani na tym procederze, najczęściej pytają: „Ale o co Ci chodzi?”. Skoro staje się to normą społeczną, to przestajemy widzieć w tym coś złego i zwracać na nie uwagę. Szczególnie dotyczy to osób, które same z tego stylu korzystają w większości swoich komunikatów do innych.
Z kolei odbiorcy – osoby, które są poddawane takim praktykom, nawet jeśli zechcą się temu przeciwstawić, to po kilku próbach naświetlenia sytuacji i dzielenia się własnymi odczuciami, tracą wiarę w sens ujawniania tych praktyk. Widząc jak emiter jest w stanie się wymiksować z wypowiedzianych słów i jeszcze przerzucić odpowiedzialność na odbiorcę zarzucając mu błędną interpretację… odpuszczają.
O jakie komunikaty tu chodzi?
Aby to przybliżyć, na moment powrócę do pierwszego rozdziału z tej grupy ( https://www.etito.pl/news/umysl-dziecka-a-wychowanie-surowe-poblazliwe-i-asertywne/ ), w którym opisuję style komunikowania, w oparciu o teorię E. Berne’a, gdzie:
Ja ok – Ty nie ok – to agresja, na której opiera się styl surowy;
Ja nie ok – Ty ok – to uległość, na której opiera się styl pobłażliwy;
Ja nie ok – Ty nie ok – to manipulacja, na której opiera się tu opisywany styl pokrętny;
Ja ok – Ty ok – to asertywność, o której będzie w kolejnym artykule.
Dodam objaśnienie, że „być ok” w tym rozumieniu, określają nam synonimy wyrazów: odpowiedzialny, uczciwy, silny, mądry, zdrowy, zaangażowany, aktywny, etyczny, zrównoważony … – czyli „ok”, pod każdym względem.
„Być nie ok”, to antonimy powyższych, czyli być: niebiorącym odpowiedzialności, nieuczciwym, słabym, głupim, chorym, wycofanym, pasywnym, nieetycznym, chwiejnym … – czyli „nie ok”, pod każdym względem.
Jeżeli jesteśmy zgodni co do pozytywnej roli komunikowania asertywnego, polegającego na traktowaniu siebie i drugiej osoby jako ok – „Ja ok i Ty ok” , to po przeciwnej stronie jest „ja nie ok” i „ty nie ok”.…, tu właśnie osadzony jest styl pokrętny.
Jako, że manipulacja jest ukrytą formą agresji lub uległości i ich biernych odmian, jest najtrudniejszą do wychwycenia w codziennych komunikatach. To tu dochodzi do najczęstszych nadużyć w narzucaniu woli, przy jednoczesnym unikaniu odpowiedzialności.
Czy możesz posłużyć się przykładami?
Nie jest to łatwe, gdyż często jest to na bardzo subtelnym poziomie, ale:
-”Jak można być tak nieposłusznym dzieckiem” – „Ja nie ok”- bo nie mówię wprost, „ty nie ok” – bo nieposłuszne;
– „Inne dzieci się uczą i nie przynoszą wstydu rodzicom, a ty tylko próżnujesz” – „ja nie ok”, bo nie mówię wprost co mi to robi, tylko co innym i „ty nie ok”, bo przynosisz wstyd i nie uczysz się;
– „Już nie wiem co mam zrobić, żebyś wreszcie mnie posłuchał” – „ja nie ok”, bo nie wiem co mam zrobić i „ty nie ok”, bo mnie nie słuchasz;
– „Jestem za głupia żeby Ci pomóc, ale ty jesteś taki zdolny, tylko leniwy” – „ja nie ok”, bo za głupia i „ty nie ok”, bo leniwy;
– „Ja w Twoim wieku to się przynajmniej starałam, a ty masz wszystko gdzieś” – „ja nie ok”, bo też mi nie szło tak, jakbym chciała i „ty nie ok”, bo nawet się nie starasz (tu dodatkowo matka stosuje abstrakcyjny dla dziecka wiek jako miernik i porównywanie);
– (do brata, ale w obecności dziecka) „No widzisz jaki ten twój brat to niezdara?” – „ja nie ok”, bo nie mówię wprost i „ty nie ok”, bo jesteś niezdarą (tu dodatkowo dochodzi do poniżania osoby w oczach brata).
– (do męża, ale w obecności dziecka) „Czy my zawsze musimy wysłuchiwać takich złych wieści od nauczycieli?” – „ja nie ok”, bo wypowiadam się nie wprost i „ty nie ok”, bo mamy o Tobie złe wieści. Tu, w sposób szczególny, dochodzi do braku szacunku do dziecka, w postaci ostentacji, rozrzucania odpowiedzialności za wypowiadane słowa na „my” („my” nie może, więc nie bierze, czyli unika wzięcia na siebie odpowiedzialności za słowa), poleganie na opinii innych bez zainteresowania się tym jak widzi tę sytuację dziecko, przerzucanie odpowiedzialności za zaistniały stan rzeczy na nauczycieli;
– (do żony, ale w obecności dziecka) „Kiedy to nasze dziecko zmądrzeje i zacznie sprzątać po sobie?” – „ja nie ok” i „ty nie ok”, podobnie jak wyżej, z podtekstem, że dziecko jest niemądre (głupie? Co ma sprzątanie do mądrości?);
– „… zawsze mnie olewasz” – „ja nie ok”, bo daję się olewać i „ty nie ok”, bo mnie lekceważysz / nie szanujesz (tu dodatkowo z generalizacją);
– „Kto cię tak wychował, że teraz tak się do mnie odzywasz?” – „ja nie ok”, bo nie przyznaję się do wkładu w wychowanie i „ty nie ok”, bo komunikujesz inaczej, niż rodzic by chciał;
– „Ty chyba bardziej nie kochasz mamusi, niż tatusia?” – wszyscy nie ok, plus szantaż emocjonalny;
– „Nie sprzątasz pokoju, a Mikołaj wszystko widzi” – „ja nie ok”, bo jest to przenoszenie odpowiedzialności na autorytet zewnętrzny (dodatkowo jest to szantaż emocjonalny, że dziecko czegoś nie dostanie oraz zastosowany jest autorytet fikcyjny) i „ty nie ok”, bo nie sprzątasz;
– „Zostawiasz jedzenie, a dzieci w Afryce głodują” – ty nie ok, bo nie zjadasz wszystkiego co podano (podobnie jak wyżej, jest to szantaż emocjonalny, a dodatkowo dochodzi do poniżania mieszkańców Afryki i wykorzystywania ich jako autorytetu zewnętrznego, czyli nieliczenie się z nimi i brak szacunku do dziecka.). Ono nie je, bo nie chce i ma prawo nie czuć potrzeby jedzenia. Ten brak szacunku ujawnia stosunek do innych ludzi, w postaci nieetycznego wartościowania ras oraz do siebie poprzez pozbawianie siebie autorytetu i odpowiedzialności;
– „Nie spakowałem ci dzienniczka, bo mnie zagadałeś, a potem zapomniałem, bo wciąż czegoś ode mnie chcecie. Zresztą, ty też ciągle czegoś zapominasz” – „ja nie ok” i „ty nie ok” z przerzucaniem odpowiedzialności.
Czy możemy podać parę przykładów do samodzielnej interpretacji czytelników?
Jak najbardziej. Proponuję takie, które dodatkowo zawierają komponent wzbudzania poczucia winy:
– „Wstydzę się za Ciebie, no bo kto tak robi…” – (czytelniku, zinterpretuj sam)
– „Nie ma z ciebie pożytku, do niczego się nie nadajesz.” – (czytelniku, zinterpretuj sam)
– „Z takimi dziećmi są same problemy.” – (czytelniku, zinterpretuj sam)
– „Nienawidzę ciebie! Ile ja się muszę nacierpieć…” – (czytelniku, zinterpretuj sam)
– „Takie dziecko, to jak wrzód! Za co mnie spotkała taka kara?!” – (czytelniku, zinterpretuj sam)
– „Czy ty myślisz, że ja nie wiem, że celowo robisz mi na złość?” – (czytelniku, zinterpretuj sam)
– „Uważasz, że ja to jestem jakaś głupia i nie widzę, że kombinujesz jak mnie oszukać?” – (czytelniku, zinterpretuj sam)
Co takie komunikaty robią dzieciom?
Znowu posłużę się przykładami:
– „Przez Ciebie cierpię, bo włóczysz się w takim towarzystwie.” – dziecko bierze na siebie winę za cierpienia matki i zaczyna zamykać się przed nią, gdyż jego poczynania są krytykowane, a zaufanie podważane.
– „ Nie mogę patrzeć na to jak wyglądasz, weź się za siebie!” – po takich komunikatach, dziecko wątpi kim i jakie jest i czuje się odrzucane.
– „Dlaczego tak szybko jesz i mlaskasz?” – jest to podcinanie pewności siebie i pozytywnej tożsamości dziecka. Dziecko czuje się nieakceptowane.
– „Po co ja Ciebie urodziłam?” – podważanie sensu życia dziecka – podstawy jego egzystencji.
– „Czy nie możesz być jak Lucynka?” – dziecko nabiera przekonania, że jest niewystarczające, szkodliwe.
– „Zejdź mi z oczu bachorze!” – dziecko nie prosiło się na świat. Czuje się podwójnie odpowiedzialne za emocje rodzica, po pierwsze dlatego, że jest (pokazuje mu się na oczy), a po drugie, że jest dla rodzica obcym (bachorem).
– „Jesteś dla mnie ciężarem.” – dziecko traci tożsamość, a dodatkowo wpada w poczucie winy.
– „Wdałaś się w mamusię.” lub „No czysty tatuś!” – to odbieranie dziecku tożsamości.
– „Inni są lepsi, potrafią. A ty?” – to budowanie zawiści. Deprecjonowanie i niszczenie jego pewności siebie oraz zawstydzanie.
– „Jak nie będziesz grzeczny, to cię dziad/baba porwie.” – dziecko czuje się zastraszane, demonizuje tych, których poczytuje za babę i dziada oraz zapada w lęk przed nieznanym.
– „Jesteś głupi! Jak można coś takiego zrobić?!” – agresja słowna połączona z negatywną oceną, powoduje, ze dziecko wierzy, że jest szkodnikiem i wpada w poczucie winy.
– „Jak ja się bardzo muszę dla ciebie poświęcać i po co?”- budowanie poczucia winy i zaniżanie wartości dziecka.
– „Kiedyś mnie zabraknie, to zobaczymy jak sobie pożyjesz.” – wzbudzanie poczucia winy i stygmatyzowanie dziecka.
– „Doskonale wiem, że teraz myślisz, że ja o tobie myślę jak o oszuście.” – to klasyk tego gatunku. Manipulujący rodzić zakłada, że dziecko teraz myśli o tym, co rodzic myśli na jego temat. To brak szacunku do dziecka i narzucanie dziecku swojego modelu myślowego. Dziecko tak naprawdę jest tu „martwym słupem”, bo rodzic wymyśla teorie i za dziecko i za siebie.
Jak to wszystko wpływa na umysł dziecka?
Umysł dziecka jest w stałym zagrożeniu. Nie wie co się dzieje, ale wie, że ma się bronić. Nie wie przed czym, nie wie jak, ale wie, że za wszelką cenę. To wynika z tego, że mózg nie jest narzędziem służącym do myślenia, tylko do przetrwania. Ewolucyjnie, mózg człowieka został przystosowany do utrzymania ciągłości przekazywania genów gatunku, w tym do obrony.
Mając przed sobą rodzica, który nie bierze na siebie odpowiedzialności za to co mówi / czyni, umysł dziecka, ulega iluzji wytworzonej przez rodzica. Zaczyna wierzyć pokrętnym komunikatom, że tym zagrażającym nie jest rodzic, tylko społeczeństwo – „ONI” („ludzie tak mówią”, „każdy wie…”), ktoś inny („Mikołaj widzi”, „powiem ojcu”), a nawet on sam („to przez ciebie…”). Szuka tego kogoś, kto jest prawdziwym zagrożeniem, ale nie może go dostrzec i zdefiniować poziomu zagrożenia, więc go wyolbrzymia – demonizuje. Wobec „niewidzialnego” wroga wpada w bezsilność i frustrację, bo ma siebie ochronić, a nie wie jak, bo nie wie przed kim!
Czemu dziecko tak wiele zawierza rodzicowi?
Tu znowu odwołam się do ewolucji. Stoją za tym dwa mechanizmy: powielanie nawyków (copywriting) i ciekawość do eksplorowania i doświadczania. Ewolucyjnie chodzi o wykształcenie – sklonowanie nawykowych zachowań na poziomie nieświadomej kompetencji. Szybkie, bezkompromisowe przyjmowanie nawyków przez potomka, daje mu większe szanse na przetrwanie (małpy na drzewach, lisy polarne czy delfiny). Brak tego mechanizmu w wysokim stopniu naraża rodzica na utratę całej inwestycji, w postaci przekaźnika genów (spadnięcie z drzewa, porwanie przez drapieżnika i inne), jakim jest jego dziecko.
Bezkompromisowo. To dlatego dziecko zachowujące się tak jak tego oczekuje rodzic, nazywane jest grzecznym. Czyli grzeczne, to takie, które myśli, mówi i czyni tak jak „się powinno”, zdaniem rodzica. To czy rodzic sam realizuje ten metaprogram, nie ma tu znaczenia.
Z kolei dziecko, aby wykształcić w sobie niezbędne, właściwe nawyki, w początkowych fazach rozwoju, bezgranicznie zawierza rodzicowi, „którego kocha nad życie” i z biegiem lat kopiuje tych nawyków coraz więcej. Uwaga! Kopiuje, a więc naśladuje rodzica, przez co, jeśli rodzic jest niespójny, kopiuje to co czyni, a nie to co mówi. To powoduje, że rodzica złoszczą zachowania dziecka, gdyż są inne niż oczekiwane.
Umysł rodzica wiąże to z ryzykownym narażaniem go na utratę przekaźnika genów. Jednocześnie dziecko z biegiem lat widząc coraz większą ilość niespójności u rodzica, traci do niego zaufanie.
Wspominałeś o jeszcze jednym czynniku jakim jest ciekawość.
Tak, to beztroska i niepohamowana potrzeba eksplorowania świata, doświadczania i sprawdzania go wszystkimi zmysłami. Dziecko wypracowuje w ten sposób swoje zdanie o otaczającym go świecie. Ta ciekawość i chęć dotknięcia, posmakowania wszystkiego co jest w jego zasięgu, pozwala stworzyć w umyśle dziecka zbiór informacji, które intuicyjnie będzie wykorzystywać w życiu dorosłym.
W zbieraniu tych informacji pomaga mu rodzic. Po jego reakcjach, dziecko poznaje czy coś jest dla niego bezpieczne czy nie. Mając bezgraniczne zaufanie, zawierza całkowicie jego wiedzy nabytej, doświadczeniu i wypracowanym umiejętnościom.
W zamian, rodzic poczuwa się do pełnej odpowiedzialności za losy swojego dziecka. To powoduje, że gdy dziecko robi coś inaczej, to rodzic reaguje impulsywnie – w tym często karze – aby je chronić albo nagradza, gdy dziecko robi tak jak trzeba. Początkowo, we wczesnym dzieciństwie, wszelkie ingerencje, w tym ostrzeżenia i porady rodzica są niezbędne. Jednak z wiekiem coraz bardziej przeszkadzają dziecku, zabierając mu cenne doświadczanie i zamieniając się w dramaciki, pouczki i dokuczki.
Oczywiście, reakcje chroniące dziecko są bardziej emocjonalne, przez co silniej zapamiętywane, a nagradzanie za określone dokonania / zachowania z czasem zanika, gdyż stają się one normą. Czyli nawet w tym kontekście karanie jest atrakcyjniejsze, bardziej emocjonalne i pozornie skuteczniejsze w wykształcaniu „dobrych” nawyków niż nagradzanie.
Skoro mają podobny cel, to dlaczego nie mogą się dogadać?
Bo każde z nich chce ten cel zrealizować inaczej. Dziecko próbuje, poznaje i doświadcza otoczenia, jednocześnie nieświadomie „ćwiczy” rodzica w jego reaktywności. Tu zaczyna się pewien rodzaj gry pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Dziecko bada granice rodzica, a rodzic …, no cóż różnie bywa, ale najczęściej te granice przesuwa i poszukuje nowych, skuteczniejszych sposobów i komunikatów na wychowywanie (okarbienie) dziecka.
To prowadzi do zachowań afektywnych i pogróżek ze strony rodzica, a te wzbudzają w dziecku lęk. Lęk przed nieznanym (demonami z pogróżek), prowokuje do testowania – dowiedzenia się czym są. Umysł dziecka musi się zmierzyć z tym co mu zagraża, więc chce to wywołać, stąd powtarzanie tego, co ten lęk wywołuje, a więc powtarzania zachowania, które drażni rodzica. Błędne koło, z dużą szansą na eskalację.
Jak to będzie oddziaływać w dorosłym życiu dziecka?
Zawładną nim demony i cztery toksyczne „O”, jak czterej jeźdźcy apokalipsy dla komunikacji interpersonalnej, czyli ostentacja, oczekiwania, ocenianie i otchłań jako ten, który prowadzi do rozpadu relacji i głębokiej wewnętrznej pustki po utraconej relacji.
Jak to? Skąd demony?
Gdy dziecko jest zastraszane, a nie widzi wroga, musi go sobie zobrazować. Nie tylko, gdy jest szantażowane nieobecnymi postaciami, ale także, gdy nie wie co go czeka i kto go karze. Skoro nie kara go rodzic, bo nie bierze na siebie odpowiedzialności, to kto? Demon, który za tym rodzicem stoi!?
Ostentacyjne zachowania rodzica, najczęściej mające wzbudzić poczucie winy, prowadzą do tego, że dziecko czuje się nieważne i nieszanowane. W przyszłości będzie podatne na wszelkie szantaże emocjonalne i będzie miało zaniżone poczucie wartości. Gdy dziecko czuje się odrzucane, bezpowrotnie traci poczucie przynależności, a co za tym idzie, także bezpieczeństwa. Jeśli dodatkowo będzie zastraszane, w przyszłości nikomu nie zaufa i będzie unikać budowania relacji.
Oczekiwania – tu mamy na myśli te zawyżone – prowadzą do tego, że dziecko czuje się niewystarczająco dobre i zaczyna rywalizować z innymi. Jeśli nie daje rady ocenami w szkole, to rywalizuje przemocą i innymi metodami, a jeśli i to nie wystarczy…, niektóre skaczą z okna. Gdy rodzic nie akceptuje dziecka takim jakie ono jest, tylko stawia wymagania, pozbawia je szacunku, empatii i miłości, przez co dziecko czuje się bezwartościowe.
Ocenianie powoduje, że dziecko zaczyna bać się robić cokolwiek, aby nie narażać się na krytykę. Zaczyna czuć się szkodliwe dla społeczeństwa i często później to potwierdza zachowaniem. Jeśli do tego dziecko jest zawstydzane, przestaje wyrażać siebie i traci poczucie wartości. Poniżane ocenianiem przy innych, czuje się bezwartościowe i niesprawcze. Zaczyna wierzyć, że jest takie jakim go widzi i opisuje rodzic, a następnie utożsamia się z tak wyrobionym wizerunkiem (samospełniająca się przepowiednia rodzica).
Stawiane w poczuciu winy, może starać się być „niewidzialne”, aby nie ciążyć / nie ranić rodzica. W przyszłości dziecko zacznie się ukrywać, aby nie ranić rodzica, będzie zatajać to co robi. Pokrzywdzone, pokaleczone emocjonalnie, traci życiową orientację – kim jest i po co żyje.
O czym jeszcze powinniśmy pamiętać?
Jeśli dziecko jakimś stylem przesiąka, to nawet w stosunku do siebie w dialogu wewnętrznym stosuje zgodne z tym stylem komunikaty. Nie potrafi inaczej rozmawiać z innymi, także z poddającym go takim zabiegom rodzicem. To powoduje nieradzenie sobie z emocjami i szybką eskalację problemów z rodzicem i otoczeniem.
Często w tym stylu stosowane puste obietnice i kłamanie wobec dziecka, w przyszłości owocujące tym, że jeśli nie będzie ono mogło zaufać rodzicom, to w dorosłym życiu zabraknie mu tej cennej kompetencji i w pełni nie zaufa już nikomu.
Pamiętajmy też, że uniesiony głos rodzica budzi w dziecku grozę. Jego struktury odpowiedzialne za przetrwanie, odbierają to jako zagrożenie, więc uruchamiają mechanizm agresji obronnej. Widząc większego i szybszego „zwierza” (rodzica), najczęściej wybierają zastyganie w bezruchu (inne to walka i ucieczka).
Po każdym takim zdarzeniu, w ciele dziecka zostają chemiczne osady (psychosomatyka). Dodane do tego zastraszanie napełnia je lękami, skąd później moczenie i mary nocne, bezsenne noce, problemy zdrowotne i skłonność do wielu zaburzeń.
Dodam jeszcze, że przez to, że dziecko nie może przeciwstawić się rodzicowi, wpada ono w bezsilność, frustrację i alienuje się. Wiążąc swoje wyalienowanie z atakami rodzica i brakiem poczucia akceptacji, czuje się jak niechciany przedmiot porzucony przez swojego twórcę na śmietnisku życia, które właściwie jeszcze się nie zaczęło.
Czy da się jakoś pozytywnie zakończyć ten artykuł?
Rzeczywiście, przydałoby się po tych wszystkich informacjach. Pozytywnym jest to, że można się tego stylu wyzbyć. Szerzej o tym będę pisał w kolejnym artykule – o wychowaniu asertywnym.
Pocieszające jest także to, że zwykle z tego stylu korzystamy epizodycznie, często na wesoło z nutką szydery.
Aha, pozytywnie… Pozytywnym jest to, że umysł dziecka traktowany pokrętnym stylem wychowania szybko uczy się kreatywności.
Do zobaczenia za miesiąc.
Andrzej Marian Kubiak